Artykuły.
Z Cuzco pojechałam do malowniczo położonej miejscowości Pisac, gdzie co niedzielę odbywają się słynne na cały kraj targi. W ten sposób miejscowa ludność dochowuje wierności dawnym obyczajom. Na rynku, wśród ubranych w tradycyjne stroje Peruwiańczyków, można kupić różnorodne towary, począwszy od płodów rolnych do bogatej ceramiki wzorowanej na prekolumbijskich wyrobach. Powszechnym zwyczajem w Peru jest pobieranie drobnych opłat od turystów za pozowanie do zdjęć. Za kilka soli można się sfotografować z małymi Indiankami, przebranymi w tradycyjne andyjskie stroje lub pogłaskać lamę. Czuję się tu trochę jak w Zakopanem pod Gubałówką, cóż prawa i atrakcje rynku turystycznego są na całym świecie takie same. Kolejny raz w trakcie mojej podróży zwróciłam uwagę na kontrasty tak charakterystyczne dla współczesnego Peru. Z jednej strony turyści przybywający z całego świata w klimatyzowanych autokarach i trzaskające migawki aparatów fotograficznych. Obok tradycyjnie, jak przed wiekami żyjący Indianie, w domach budowanych z suszonej na słońcu cegły adobe. Tutaj techniki budowlane nie zmieniły się od prawie 500 lat .
Z miasteczka udałam się do położonych w pobliżu starożytnych ruin Pisac, uznanych za najlepszy przykład urbanistyki inkaskiej.
Zajmują one zbocza góry na wysokości ponad 3000 m. n.p.m., a dotarcie do nich wymaga pokonania dużej ilości schodów. © Katarzyna Masin 2008 / Wszelkie prawa zastrzeżone |